MY PAINTINGS:

Oct 9, 2011

LJUBLJANA da się lubić...

...ale dopiero po 16-tej.

Przed południem po mieście kręcą się tylko turyści. Zaliczają kolejne zabytki i co chwila zerkają w mapę, tak jakby w tym małym mieście można się było w ogóle zgubić. Lublańczycy pojawiają się na ulicach dopiero po magicznej godzinie 16-tej - po pracy. Zajmują miejsca w barach i knajpach ciągnących się wzdłuż rzeki praktycznie bez końca. Można w nich wypić drinki w stu kolorach i smakach, ale o skosztowaniu jakichkolwiek lokalnych (bałkańskich) przysmaków można raczej zapomnieć. Szkoda. Burek smakowałby tu na pewno lepiej niż wszechobecne burrito.

Lublańczykom to jednak nie przeszkadza. Siedzą spokojnie nad swoją rzeką, piją Spritza i sprawiają wrażenie, że nie przeszkadza im właściwie nic. Zanim zdążą się upić, wracają grzecznie do domów aby następnego dnia znowu przyjść nad rzekę, o 16-ej. :)

Jak widać, Lublańczycy mają też w sobie trochę szaleństwa i potrafią pozbyć się starych butów w taki sposób, żeby wyszła z tego sztuka ulicy:)

2 comments:

an said...

apropo butów,to w Mediolanie jest taki skłot,gdzie jeśli ktoś zostanie na dłużej to zostawia 'but',i też takie wiszą nad wejściem..więc może gdzieś tam w okolicy też było ukryte takie miejsce?

Kempu said...

a proposito tego sklotu, to on juz nie istnieje, teraz powstaje tam jakas komercyjna mieszkaniowa.

a propos zdjecia, niezle te drzwi zlote, tajemnicze!