Za pierwszym razem (2003) Berlin wydał mi się miastem przyszłości: szklane domy, zadbane ulice, perfekcyjna informacja miejska i mądre przestrzenie publiczne. Po Podsdamer Platz chodziłam wtedy jak zaczarowana, z buzią otwartą z wrażenia. Za drugim razem (2007) Berlin był po prostu upalny i zapchany korkami ulicznymi, z niezłą architekturą tu i tam. Zaliczyłam wtedy "ścieżką architektów" i po kilku dniach miałam tego miasta serdecznie dosyć.
Za trzecim razem (2012) Berlin był nareszcie swojski - z brudnym metrem, kolejkami przy kebabie i imprezami do rana. W takim Berlinie mogłabym zamieszkać.
Kilka pamiątek w obrazkach:
Berlin w permanentnej (prze)budowie
Wieczór
No comments:
Post a Comment